Dom-szkoła-dom. To podstawowa trasa każdego uczącego się człowieka. Szkoła to nie tylko miejsce nauki, ale i także wychowania i demoralizowania (tak!). Życie jest teatrem, w którym odgrywamy swoje role. Inni jesteśmy przy znajomych, inni przy rodzicach, inni przy ukochanej osobie. No właśnie. Z biegiem czasu te role zacierają się. Jedna jest tak zbliżona do drugiej, że są prawie takie same. Ale jednak się różnią Szkoła. Kumple. „Fluganie”(przeklinanie) jest na porządku dziennym. Koledzy bluźnią to ja też. „Przecież nie mogłą myśleć, że jestem grzeczną dziewczynką/ grzecznym chłopczykiem.” Brzydkich słów używają wszyscy. Niezależnie od tego jak się uczą. Bo nawet te tzn. kujony też przeklinają. Zaskoczeni? Imprezy, zakręcone akcje, ostro zakrapiane weekendy, no, żeby było co w szkole opowiadać. I takie opowiadania owocują. „Ja też tak chce”. Jeśli rodzice puszczą. I potem są już tylko dwie opcje. Albo stajesz się taki jak oni wszyscy (szargają swoją opinie, nie liczą się z konsekwencjami swoich działań, gdy piją, imprezują cały czas nie zwarzając na nikogo i na nic). Nadal fajnie? No to gratuluję. Jeśli przez imprezę będziesz miała przyklejoną etykietkę „panienka lekkich obyczajów” albo ty „męska-?” to też będzie tak wesoło? Powodzenia. Przykro się robi, jak się patrzy na staczanie się kolejnych osób z towarzystwa. Jeszcze bardziej jest przykro jaki mają do tego stosunek ich rodzice. Wiedzą, że ich dziecko pije, pali ale mimo tego nic nie robią. Nie wierzą w swoje siły? Uważają, że nie robią nic złego? A może akceptują to, bo uważają, że nawet niepełnoletni ma prawo szaleć bo takie czasy? No tak. Świat jest okrutny